niedziela, 15 stycznia 2012
drwal/michał witlowski - witkocy
takie magdalenki jakie czasy
stykistyczne pranie mózgu
estetyczne zderzenie
elektroniczne morderstwa na pikselach
miał tu jakąś małą filię swojego świata
piwo z rana jak śmietana
prawie na receptę
mentalny kaftan bezpieczeństwa
monopolowyś dzisiaj ale czy pastewnyś
towarzystwa swego nie odmawiam
różnica między początkiem a końcem trzydziestki jest jednak wielka
taką mamy stolicę na jaką zasłużyliśmy
bił ją słownie
wycisnąć coś z tej rzeczywistości
prowadzę handel historiami
stare karty to jeden z zapachów na wymarciu
taki to by nawet ptaka w locie złapał
im bardziej się zbliżał tym młodszy się stawał
zapachniało ze środka marihuaną
jak nie wiadomo o co chodzi to pewnie artysta
mewa jest biała ale nie czysta
cały świat jest lewy
pseudopoczerniała ze starości
stylizacja na normalność
w moim życiu już nic nie było spontaniczne
odspontanicznienie życia
czy się sobą nie porzygam
w podstawówce zbyt dorosły a po 40 na rolkach
aż strach się wygotuje
oni nie mają kultury a tylko tkane dywany na bazarach
jeżdżący dawca narządów
niedawalskość miejscowej sklepikarki
metal zimny jest mym doradcą
ja też onegdaj zacząłem nowe życie
faszyści budowaliby z kości udowych bloki
papierosy mają coraz brzydsze etykiety
jeszcze raz od początku nauczę się pisać
paliła się późna jesień
dzwony już były we mnie i dzwoniły dalej
codziennie święto zmarłych
tu już mnie warszawa nie dosięgnie
jak dobrze że ja to nie ty
nie miałem nic na duchy
ogień ma intensywny zapach
czy są tak prymitywni że się nie nudzą czy aż tak wyrafinowani
pięknym jest brzydkie, brzydkim piękne
strach z kury wychodzi
wszystko się zmienia poza tym domem
łóżko znów stało się mym jedynym i najwierniejszym kochankiem
das karton ist kein papier
dziki zamiast komuchów latają
ostateczne bankructwo materii
łatwa żywność,dźwiękowy armagedon,twarda tożsamość
stylizacja na prawdziwość
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz